poniedziałek, 29 listopada 2010

Witaj zimo!

Dwa dni temu spadł u nas śnieg! Hurra! Z każdym dniem jest go coraz więcej, z czego mamy ogromną radochę. :)
Z tego powodu zabrałam moją kochaną bestyjkę na 60-minutowy spacer. Wyszaleliśmy się jak nigdy, ale oboje potrzebowaliśmy odrobiny szaleństwa. Do domu wróciliśmy padnięci, ale jacy zadowoleni. ;)
Wraz z moim śnieżnym psem serdecznie Was pozdrawiam i zostawiam dwa zimowe zdjęcia.








środa, 24 listopada 2010

Miej serce i pomóż im!

Zwracam się do wszystkich ludzi o dobrym sercu. Proszę, wejdźcie na: http://www.pustamiska.pl/index-3.php klikajcie w miskę każdego dnia. W ten sposób pomagacie zwierzętom przebywającym w schronisku. To nic nie kosztuje, a ratuje życie naszym czworonożnym przyjaciołom. 

Serdecznie zapraszam też do podpisywania petycji:
 http://www.petycje.pl/petycja/4899/petycja_na_rzecz_globalnego_zakazu_polowan_na_foki.html - petycja  na rzecz globalnego zakazu polowań na foki,

http://www.thepetitionsite.com/1/stop-cosmetic-testing-on-animals/ - przeciwko testowaniu kosmetyków na zwierzętach,

http://www.petycje.pl/petycjePodpisz.php?petycjeid=949&podpis_rodzaj=1 - kolejna petycja przeciwko doświadczeniom na zwierzętach,

http://www.petycja.4.pl/ - petycja w sprawie zmian ustawodawstwa dotyczącego zwierząt domowych.

Na razie wystarczy. ;) 
Dziękuję z całego serca za odwiedzenie powyższych stron - jesteście cool!





sobota, 13 listopada 2010

Targetowanie cz.II

Jupi! Odnieśliśmy sukces - Toffikowaty nauczył się targetować nosem! 

Zapewne chcielibyście się dowiedzieć jak nauczyłam go targetowania, więc zamieszczam sposób nauczenia:


Potrzebne rzeczy: target, czyli coś do dotykania, kliker, nagrody. 

1. Kliker trzymamy kciukiem i palcem wskazującym, a target pozostałymi trzema palcami. W drugiej ręce mamy smakołyki. 
2. Przysuwamy target do nosa psa, tak żeby odległość między nim a psim nosem wynosiła ok. 2 cm. Klikamy i nagradzamy za każde zachowanie dążące do zachowania końcowego, czyli za spojrzenie, powąchanie, a następnie dotknięcie targetu. 
3. Gdy czworonóg dobrze opanuje dotykanie targetu z niewielkiej odległości, oddalamy rękę z targetem o kilka centymetrów (ok. 20). Znów czekamy na reakcje.
4. Zmieniamy pozycję targetu. Przesuwamy go raz do góry, raz na dół, innym razem w prawo albo w lewo. 
5. Jeżeli pies będzie wykonywał bardzo dobrze poprzednie ćwiczenie, przechodzimy do następnego. Oddalamy się o kilka metrów i obserwujemy psa. Jeśli wysunie głowę - K/S*, jeżeli zrobi kroczek - K/S, drugi - K/S. 
6. Po tych ćwiczeniach możemy wprowadzić jakąś krótką komendę, np. nos i zacząć uczyć targetowania innych przedmiotów, przykładowo palca. 


* K/S - klik i smakołyk

Co postanowiliście? Weźmiecie się za targetowanie czy nie? :)

Pozdrawiamy! 

środa, 10 listopada 2010

Targetowanie cz.I

Przepraszam Was z całego serca, że tak długo nie pisałam, ale byłam zajęta... Od poniedziałku mam gorączkę, więc mam wolny czas. ;)
Dzisiaj odbyła się pierwsza lekcja targetowania. W końcu wzięliśmy się do pracy. :D Klikałam i nagradzałam za spojrzenie na target, powąchanie go i dotknięcie. Toffikowaty bardzo ładnie i chętnie pracował, z czego mam niezłą radochę. Od razu zakapował o co chodzi, nic nie musiałam mu podpowiadać. Jutro zamierzam podnieść nieco kryteria, m.in. zmienić pozycję targetu i odległość między nim a psim nochalem. 
Zapomniałam napisać jeszcze, że zapowiada się świąteczna fotorelacja. 
Pozdrawiamy!

sobota, 28 sierpnia 2010

Koncentracja na przewodniku

Długo nie pisałam, bo jakoś nie było o czym. Dni mijały tak jak zawsze, nic ciekawego się nie działo. 

Od wczoraj uczę Toffika koncentracji na przewodniku, czyli na mnie. Na razie idzie nam całkiem nieźle, z czego się bardzo cieszę. Jutro mam zamiar ćwiczyć z nim na dworze, w miejscu, w którym panuje cisza i spokój. Mam nadzieję, że będzie nam szło tak jak do tej pory, czyli bardzo dobrze. Trzymajcie kciuki!
Pozdrawiamy Was, Kochani!

czwartek, 12 sierpnia 2010

Zdjęcie

Mamy nową fotkę z Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie: 


Pozdrawiamy serdecznie!

piątek, 6 sierpnia 2010

Mam nowego kolegę!

Właśnie wróciłam z Toffikiem ze spacerku z alejek. Poznał On tam nowego kolegę - Larego (West highland white terrier), z którym się pobawił.
Spotkał też swojego kumpla, Maksia i koleżankę, Majkę. 
Wraz z moją mamą, z Majką i  jej panią przeszliśmy się, tzn. ja i Toffik. 
Ogólnie było przyjemnie i świetnie, szkoda tylko, że nie przyszedł na aleje Czaruś - młodszy kolega Toffisia. 

czwartek, 5 sierpnia 2010

Ucieczka za zającem

Wczoraj (03.08.) poszłam z mamą, siostrą i z Toffikiem na alejki na spacer.
Na samym początku wyczesałam Go dokładnie Jego szczotką.
Potem rzuciłam mu piłeczkę, za którą pobiegł i nagle wszystkie trzy zobaczyłyśmy zająca! Moja mama ze zdziwienia krzyknęła "zając!". Toffik doskonale wie, co oznacza to słowo i zaczął biec za zającem w stronę krzaków.
Strasznie się wystraszyłam, że jeszcze zagryzie go (w co wątpię, ale nigdy nie wiadomo jak pies zareaguje), ale jest zbyt powolny, żeby dogonić zająca. Przyszło mi nawet na myśl, że ucieknie i już nie wróci, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że zając na pewno mu ucieknie, a On jak go "zgubi", to wróci.
I tak się stało.
Kamień spadł mi z serca... Od razu wzięłam Toffika na smycz i poszłam usiąść z Nim na ławkę.
Po paru minutach powędrowaliśmy prosto do domu.

wtorek, 27 lipca 2010

Szczenięctwo

Toffik trafił do mnie, gdy miał trzy miesiące. Był małym, prześlicznym i dość grubym (były właściciel Go spasł ) szczeniakiem, który stawał się coraz większy.
Większość mieszkańców mojego osiedla myliło Go z labradorem. Nawet ja i moja rodzina przez pewien czas myśleliśmy, że nim jest. Moja mama aż przeraziła się na samą myśl.
Doskonale pamiętam jak podczas pierwszych dni w nowym domu Toffik sikał... Moi rodzice co kilka minut musieli z nim wychodzić na dwór, ponieważ nie potrafił wstrzymać moczu. Na szczęście szybko nauczył się załatwiać na gazecie, a potem na dworze.
Do tej pory śmieję się z tego jak podczas zabawy biegał po mieszkaniu i co chwila sikał. Cały czas musieliśmy latać za nim ze ścierką i wycierać siuśki.
Przypominam sobie również jak przez kilka dni lizał lustro w przedpokoju, bo widział swoje odbicie lustrzane. Codziennie musiałam je czyścić ze śliny.
"Łazikiem" to On w stu procentach nie był. Trzeba było go zawsze i wszędzie nosić na rękach, bo nie chciał chodzić. Gdy chcieliśmy, aby szedł sam, to stawał na środku chodnika i zapierał się jak osioł. Do dziś czasem się tak zachowuje.
Na dworze w ogóle nie spuszczaliśmy ze smyczy, ponieważ lubił siedzieć na środku ulicy i patrzeć na nadjeżdżające samochody... Do tej pory nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
Jego pierwszą zabawką była niebieska kostka, którą gryzł całymi dniami, ostrząc swe ząbki. Niestety została ona pogryziona przez Jego starszego przyjaciela - Nera.
Za kilka dni dostał nową pomarańczową piłeczkę. Uwielbiał się nią bawić. Już wtedy wiedzieliśmy, że wyrośnie z Niego psi piłkarz.
Byłam tak Nim zajęta, że całkiem zapomniałam o zdjęciach. Pierwsze zdjęcia zrobiłam Mu, gdy miał już 5 miesięcy, ale niestety zostały one zrobione tel. kom. i są trochę niewyraźne... Raczej ich tu nie zamieszczę...
Strasznie żałuję, że nie napstrykałam Mu parę zdjęć podczas pierwszych dni w domu. Wspomnienia jednak zawsze pozostają w pamięci. Wy możecie Go sobie tylko wyobrazić: mała, czarna, podobna trochę do labradora, a trochę do jamnika kulka z brzuszkiem do ziemi i ze słodką mordką, którą można by było całować przez cały dzień.
Dziś Toffik jest już dorosłym psem, lecz pozostało Mu kilka pozytywnych i negatywnych cech ze szczenięctwa.
Szkoda jednak, że psy, tak jak inne zwierzęta, dorastają i przestając być uroczymi maluchami. Nie oznacza to, że jako dorosłe stworzenia są gorsze, ale gdyby zawsze były szczeniętami, to może ludzie nie wyrzucaliby ich na ulicę...

Nasze pierwsze spotkanie

Od dawna wiedziałam, że póki mieszkam z rodzicami, nie będę mieć psa. Rodzice, a zwłaszcza mama, często powtarzali, że pies to duże wydatki. Uważam tak samo jak oni i pogodziłam się z tym, że w moim domu nigdy nie zawita żaden pies.
Lecz pewnego zimowego dnia, w dzień moich dwunastych urodzin, a dokładniej 17 listopada, siedziałam przed komputerem.
Nagle wszedł ktoś do mieszkania. Była to moja siostra ze… szczeniakiem na rękach, czyli z Toffikiem.
Myślałam, że to sen. Nie mogłam uwierzyć oczom.
Od razu podeszłam do szczeniaczka i zaczęłam się z nim bawić. Traktowałam go jak własne dziecko. Nie spuszczałam z niego oka nawet na chwilę.
Na początku pies był u nas tylko kilka dni, potem wrócił do swojego właściciela.
Okazało się jednak, że właściciel nie chce już psa, ponieważ sprawia mu wiele problemów… Chciał go wyrzucić albo oddać, ale moja siostra się nie zgodziła. Postanowiła, że weźmie go do nas już na zawsze.
Gdy Toffiś do nas wrócił z powrotem, już na zawsze, rodzice byli niezadowoleni. Tata cały czas powtarzał, że zapewne nikt nie będzie chciał z nim wychodzić na dwór. Był przekonany, że cała odpowiedzialność spadnie na niego.
Mama znów martwiła się, czy starczy pieniędzy na wyżywienie nas wszystkich wraz z psem.
Lecz rodzice wiedzieli, że nie mogą się go pozbyć. Sprawiliby mi ogromną przykrość. Było im również żal Toffika i nie mieli serca go oddać lub wyrzucić na ulicę. Musiał zostać…
Tofficzek mieszka z nami już dwa lata. Wszyscy bardzo go kochamy. Nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Jest naszym największym przyjacielem.

Historia

Zapadł wieczór. Po ulicy błąkał się słodziutki, porzucony przez właścicieli szczeniak. Nie miał do kogo się przytulić, nie miał też komu wylizać twarzy i rąk. Był sam jak palec. Marzył tylko o dwóch rzeczach: o ciepłym domu i o kochającym właścicielu, do którego mógłby się przytulić. 
 W pewnym momencie ujrzał pięknego wilczura z właścicielem. Wzbudziła się w nim iskierka nadziei. 
 Zadowolony podszedł do mężczyzny, a po chwili usiadł przed nim, a ten uważnie zaczął mu się przyglądać. Wpatrywał się w jego piękne, błyszczące jak gwiazdy na niebie oczka. 
 Po kilku minutach odwrócił się i postanowił wrócić do domu, ale serce by mu pękło, gdyby zostawił tego malucha samego na dworze pełnym niebezpieczeństw.  Zdawał sobie sprawę z tego, że szczeniaka mógłby potrącić samochód lub zagryźć wściekły pies. Wtedy miałby wyrzuty sumienia, że nie zabrał go ze sobą. 
 Przez chwilę stał i myślał, co ma począć. W końcu zdecydował, że go weźmie. Nie wiedział czy jest to dobry pomysł czy też nie, ale nie miał serca odejść jakby nic się nie stało. Wziął więc psinę na ręce i skręcił w stronę domu.
 Na początku wszystko było pięknie i cacy, ale po kilku dniach pojawił się mały problem, mianowicie maluch zaczął załatwiać swe potrzeby fizjologiczne w domu, a razem z nim wilczur, który wabił się Nero. 
 Właściciel miał już dość ciągłego sprzątania po swych pupilach. Postanowił więc oddać go lub wyrzucić.
 Następnego dnia zadzwonił do swojej znajomej, Marty i poprosił ją, aby do niego przyszła, gdyż ma problem. Ona zgodziła się i po krótkim czasie była już na miejscu. 
 Gdy ujrzała psa, nie umiała oderwać od niego wzroku. Chciała wziąć go do siebie, ale wiedziała, że jej rodzice się nie zgodzą. Sprytnie to sobie jednak obmyśliła. 
 Wiedziała, że jej siostra, Sandra 17 listopada obchodzi dwunaste urodziny. Postanowiła, że jako prezent da jej malutkiego szczeniaczka. Rodzice nie mogliby wyrzucić prezentu na ulicę. Zrobiliby ogromną przykrość swemu dziecku. 
 17 listopada, w dniu swoich urodzin Sandra siedziała przy komputerze. Najprawdopodobniej grała w gry komputerowe. 
 Nagle usłyszała otwierające się drzwi, a po chwili zobaczyła słodziutkiego, prześlicznego szczeniaka. 
 Od razu się w nim zakochała. Bawiła się w nim chyba ponad godzinę. Była najszczęśliwszym człowiekiem na całym Bożym świecie. 
 W końcu spełniło się jedno z jej największych marzeń. 
 Jej rodzice marudzili i narzekali na psa, ale wiedzieli, że musi on zostać u nich już na zawsze. Zresztą mieli za dobre serce, aby go wyrzucić. 
 Na początku maluch sprawiał małe kłopoty, ale z czasem stawał się coraz grzeczniejszy. 
 Był bardzo szczęśliwy, gdyż znalazł dach nad głową, kochających go właścicieli i michę pełną jedzenia. 


Ogólne informacje

Serdecznie witam wszystkich odwiedzających tego bloga! 
Dziękuję, że weszliście na niego. Jest mi naprawdę przyjemnie. 

W dzisiejszym wpisie chciałabym opowiedzieć trochę o swoim czworonożnym przyjacielu, któremu na imię jest Toffik. Mam nadzieję, że przeczytacie go z dużym zainteresowaniem. 
Będę opisywać Go w punktach. Myślę, że nie przeszkadza to Państwu?
1. Podstawowe informacje
Imię: Toffik
Data urodzenia: -,- sierpień 2008r. 
Rasa: mieszaniec
Miejsce zamieszkania: Polska
Nazwa hodowli: brak
Styl życia: w środku
Waga: 14,60 kg
Wzrost: Ok. 30 cm

2. Wygląd
Oczy: ukryte w ciemnych rzęsach o kolorze piwnym
Nos: czarny
Uszy: klapnięte, aksamitne, spiczaste, miłe w dotyku
Łapy: krótkie, grube, typowe jak u mieszańca
Ogon: długi, noszony nad tułowiem, czasem spuszczany
Umaszczenie: czarne
Dodatki: brak
3. Charakter
Cechy pozytywne:
-  wierność
- bezinteresowność
- lojalność
Cechy negatywne:
- Szczekanie na psy
- Nieprzychodzenie na dworze na komendę ,,Do mnie"

4. Komendy
- siad
- leżeć
- łapa
- druga łapa
- nie wolno
- zostań
- do mnie
- hop (przez przeszkodę, nogę, rękę itp.)
- przechodź
- łapy (dawanie łap na krzesło, fotel itp.)
- zdechł pies
- daj głos
- bierz go
- noga (Czasem nie słucha, ale rzadko)
- ósemka
- slalom
- szukaj
- w której ręce?
- ogonek.

5. Ulubione jedzenie
- parówki
- ciasteczka dla psów
- kostki na świeży oddech
- makaron
- ryż
- podroby i mięso (np. płuca, serca, żołądki, mięsko z kurczaka lub z indyka itd.)
- suszone uszy
- chrupki kukurydziane
- warzywa (np. gotowana marchewka, seler itd.)
- sucha karma (np. Gilpa, Purina itd.)

6. Ulubiona zabawka
- mała czerwona piłeczka
- druga piłeczka
- plastikowa butelka

Resztę pogryzł. Za niedługo kupię Mu plastikowy talerz do frisbee i kółeczko.

7. Ulubione zajęcia
- obserwowanie ludzi, zwierząt, przyrody przez okno
- leniuchowanie
- nauka
- zabawa
- spanie
- bieganie
- chodzenie na spacerki
- przytulanki
- opalanie się na słoneczku

8. To, czego nie lubi
- psa wabiącego się Dudek
- tańca
- hałasu
- krzyku
Pozdrawiamy serdecznie!